Realia współczesnego świata stawiają nas przed wieloma dylematami, czy to filozoficznymi, rozpatrującymi nad sensem życia, stworzeniem i dobrami świata naturalnego, religijnymi, zwłaszcza w obliczu rosnącej nienawiści grup wyznaniowych, czy też, a może i przede wszystkim zmuszają nas do dywagacji nad naszą moralnością. Wkraczając w cierniowy niestety świat, stając na progu dorosłości, zmuszeni jesteśmy stworzyć indywidualną hierarchię wartości, pomocną w horyzontalnej przyszłości, w obliczu wszelakich, wspomnianych już rozterek, choć z pewnością i tak niejednokrotnie zostaniemy oskarżeni o uprawianie aberracji w zderzeniu z tokiem rozumowania napotkanej, odznaczającej się konserwatywnością osoby.

Kariera czy rodzina?

kariera czy rodzinaFundamentalną zdaje się być kwestia życia osobistego, jego usystematyzowania i osobistych deliberacji. Decydując się na podążanie ścieżką kariery zawodowej, niejako decydujemy się na wyzbycie instynktu rodzicielskiego, ale i społecznego. Skoncentrowani jedynie na egoistycznych pobudkach zasłaniamy się wygodnictwem, wymigując się od niewygodnych pytań o przyszłość, którą to mamy przecież co do dnia rozplanowaną. Tylko czy tak się da? Newralgii ustawicznego rozwoju, pracy nad własną tożsamością i spełnianiu się w upragnionej profesji, gdyż przypuszczalnie nie porywalibyśmy się w motyką na słońce, poświęcając obecny byt i stawiając weto na przymuszonych, a nie zamiłowanych z zaabsorbowanymi zdolnościami inicjatywach, nikt nie zamierza negować.

Bezspornym pozostaje fakt obligatoryjności tego typu rozumianego konspektu w odniesieniu do całokształtu, jednak bezpretensjonalny popęd ludzkich pogoni za dobrami w celu osiągnięcia powszechnie wytęsknionej eudajmonii nie powinien zaburzyć naszego postrzegania ziemskich realiów, które oprócz tej prostolinijnej w kwestii myślowej płaszczyzny, mają również inny, metafizyczny, niedostrzegalny przez żadną istotę wymiar, do którego dotrzeć ma możliwość wyłącznie nasze sumienie kształtowane przeżyciami życia doczesnego. Admonicje, wystosowywane w naszym kierunku niejednokrotnie, zderzają się wtedy z nieprzekraczalną granicą, zbudowaną z pretekstów i czynności odkładanych na dzień jutrzejszy, które niczym ściana odcinają nas od konstruktywnych rozważań, odrzucając je w coraz bardziej odległą otchłań wnętrza umysłu.

Ilekroć słyszymy deklaracje od kobiety opiewające na założenie rodziny w niedalekiej przyszłości? Ilekroć dowiadujemy się od niej, że przecież na wszystko przyjdzie czas? Tylko czy ktokolwiek z nas jest w stanie przewidzieć, ile tego czasu w życiu doczesnym nam pozostało? Musimy uniżyć się i stwierdzić jednak nasz brak wiedzy w tym konspekcie, gdyż złudną pozostaje świadomość przewidzenia wszystkiego. Człowiek jako istota żyjąca i zdolna do zdroworozsądkowego myślenia powołana została do życia stadnie, do bycia związanym z inną tego samego typu istotą, a nie skazana na samotność, pozostawiona na pewną śmierć w zapomnieniu.

Rezygnacja z kariery – zagrożenia

Abstrahując jednak od twórczych przedsięwzięć moralizatorskich, warto nadmienić, iż rezygnacja z pracy zarobkowej i kształcenia się na rzecz brutalnie rzecz ujmując kury domowej, z aprobatą nie spotka się nigdy. Nie dość, że sami sobie rzucimy kłody pod nogi, potęgując ryzyko rozwoju depresji, wynikłej z powodu ograniczenia czynności psychoaktywnych i społecznych, tj. chociażby kontaktem ze światem zewnętrznym w szeroko rozumianym aspekcie, to fakultatywnie stajemy się korelatywnymi ze współmałżonkiem, jako jedynym zapewniającym utrzymanie. Intensyfikacja naszych talentów praktycznie pozostaje uniemożliwiona, wyklucza sui generis indywidualizm i euforię z odnoszonych sukcesów. W takim razie, cóż wybrać? Kariera czy rodzina?

Jak sobie poradzić?

Obopólna konwergencja, choć w przekonaniu idea odrealniona, mogąca zaistnieć, przy odrobinie wkładu własnego, a przede wszystkim umiejętności prowadzenia dialogu. Wychowywanie pociechy i rozwój umysłowy poprzez dostarczanie codziennej dawki wiedzy nie wykluczają się wzajemnie, a wręcz mogą stworzyć pierwszorzędną całość, godną pozazdroszczenia.

kariera czy rodzinaCzy środki finansowe, posiadany status społeczny, wystawiany na publiczną ewaluację i nazwijmy to życzliwe, choć słowo to pozostawia wiele do życzenia w postrzeganych unaocznieniach, wyrażane słowa, niejednokrotnie rozbrzmiewające podczas uroczystości mających status publicznych są w stanie zastąpić ciepło domowego ogniska, wzajemną miłość, okazywaną nawet drobnymi gestami, nie wyrażającymi jej wprost i pewność, że choć świat nie stoi już tak wielkim otworem, to dla kogoś ten cały świat zawiera się w naszej osobie? I z kolei czy życie we wspólności, pielęgnowanie wewnątrz istniejących praw normatywnych w ulepionym z jednostkowych wyobrażeń funkcjonalnym kodeksie zrekompensuje porzucenie swoich pasji, możliwości dzielenia się nimi z innymi, nie dla sławy, czy rozgłosu, ale z niematerialnej potrzeby wkładania cząstki siebie w każdą podejmowaną czynność?

Nie ma dobrej, czy też złej odpowiedzi na te pytania. Nie istnieje najzwyczajniej w świecie uniwersalne zdanie definiujące kategorie estetyczne oddzielające bublowatą fikcję od prawidłowego ładu sytuacyjnego, ponieważ ile ludzi, tyle różnorakich racji myślowych i przedmiotów deliberacji. Niepodważalnym pozostaje wyłącznie fakt braku realnych ambarasów stojących na straży niedwuznacznych poczynań, co w praktyce oznacza, że w trywialny sposób, poprzez zwyczajną rozmowę, tudzież konsultacje z osobą bezstronną jesteśmy w stanie znaleźć swoiste panaceum spajające wszystkie sfery w jedną zdatną całość, ze swobodą godząc wiele ról życiowych, w jakich przyjdzie nam się sprawdzić, odraczając przestój w światopoglądzie i zachowaniach impulsywnie-zachowawczych, definiujących większość z bytującego ogółu.

[Głosów:1    Średnia:5/5]

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here